piątek, 23 czerwca 2017

Zakończenie roku szkolnego.

    Wczoraj był koniec roku szkolnego. Jakby nie patrzeć wyjątkowa okazja promocji do dalszej nauki i idealna wymówka by się napić "koholu". Godzina 7 rano, siedzę przed telewizorem zapijając kawę i zastanawiam się co zrobiłem źle, że nie poszedłem spać. Za parę godzin odbieranie świadectwa, a ja nie jestem w stanie uporządkować myśli, ale spokojnie. Co robiłeś wczoraj wieczorem?

     Przyjaciółka miała urodziny. Siedząc w domu i oglądając głupie filmiki, usłyszałem pukanie do drzwi.
 - Otwarte! - po chwili widzę jak do pokoju wchodzi, najpierw ona, za nią on.
- Pijemy. - wahałem się, ale jak została postawiona u mnie na biurku butelka z ciekawą zawartością, nie miałem wątpliwości.
- Przecież was z domu nie wyrzucę (hehe), zaraz się ogarnę i działamy.
Tak zrobiłem. Z momentem wyjścia z domu sprawy potoczyły się błyskawicznie, że powrót miałem o 2 w nocy. Mój mózg w tamtym czasie stwierdził "dobra słuchaj, o 7 i tak musisz wstać, jaki jest sens się kłaść spać? Żaden, porób coś!". No to muzyka i gramy. Tak o 6 nie wytrzymałem i kimnąłem się na godzinkę, ale po obudzeniu się o dziwo byłem wypoczęty, tylko brakowało mi z pewnością płynów w organizmie i zimnego prysznica.
      Po ogarnięciu się pomyślałem "spoko dzień się zapowiada, to może jakoś wakacyjnie się ubiorę, a co mi tam, tylko sprawdzę jaka pogoda". Wychyliłem się i po chwili wyglądałem, jakbym co najmniej brał udział w "Ice bucket challenge", czyli klasycznie na galowo i parasolka, ech. Jako, że jestem dojeżdżający, muszę ponad 40 minut jechać do szkoły, a co z tym idzie, ciekawe historie babć, które jadą w tym czasie na zakupy. Historie mają bardzo szeroki zakres. Od przechwalania się nowym płaszczykiem, albo wnuczkiem, do mówienia jaki to nowy burmistrz jest nieporadny i w ogóle to za komuny było lepiej, norma. W szkole byłem przed czasem, jakieś pół godziny. Patrzę siedzi kumpel, no to " siema, siema" wziąłem go pod pachę i do sklepu po picie. Osiedlowy sklepik, ciekawe babcie, powtórka z rozrywki. Ileż to można tego słuchać, no ale dobra, obym ja taki nie był na starość.
      Klasa w komplecie, same najlepsze osoby i upragniony apel. Dlaczego upragniony? Bo im szybciej się zacznie, tym szybciej skończy i będzie można iść po świadectwo. Uroczystość rozpoczęta uciszeniem wszystkich klas i uroczystym hymnem. Po hymnie zaczęto rozdawać nagrody. Ja różne konkursy odpuściłem sobie po pierwszej klasie, kiedy to brałem udział w konkursach i akcjach charytatywnych, ale nikt nie wspomniał. Charytatywnie dalej biorę udział, dla własnej satysfakcji. W każdym razie, te same osoby jak co roku odebrały nagrodę, ten sam szkolny "dj" jak co roku zadbał o dźwięk, te same osoby zaśpiewały i te same osoby z rady uczniowskiej powiedziały co mieli powiedzieć. Trochę śmieszna sytuacja wyszła, bo po rozdawaniu nagród, było jeszcze parę występów i trochę śmieszek, bo ze trzy klasy już wyszły, a za nimi zaczęła wychodzić połowa szkoły, ale jakoś moja klasa dostała do końca. Gdy poszliśmy do klasy, koleżanki z budżetu klasowego kupiły dla naszej wychowawczyni kwiaty i czekoladki, czyli to co nasza "mama" kocha najbardziej. Niestety nie cały czas było kolorowo, bo przyszła też nasza wspaniała Pani od języka Polskiego, która niestety odchodzi na emeryturę. Po wygłoszeniu pięknego monologu, który zresztą pozwolę przytoczyć, bo był naprawdę cudowny :
           "W moim życiu ufam tylko pięciu osobom
            Jest to moja mama, mój mąż, moje dzieci
            I wasza wspaniała Pani wychowawczyni

           Kocham was jak własne dzieci"
Nie jeden twardziel by się wzruszył, nie powiem. Wiadomo, wielka szkoda, bo takiego nauczyciela drugiego już nie będzie, ale z pewnością Pani zasłużyła na emeryturę. Przekazałem bukiet kwiatów, ostatnie pożegnanie i można zacząć rozdawanie świadectw. Szczerze mówiąc w tym roku przeszedłem samego siebie, jeżeli chodzi o naukę. Wychowawczyni była ze mnie strasznie zadowolona, zwłaszcza, że rok temu ledwo zdałem, dlatego teraz wiem, że nie może być gorzej, no bo nie wypada osiadać na laurach. Nigdy jeszcze tak nie miałem, że na zakończeniu roku szkolnego, już się nie mogłem doczekać początku, a teraz jak mnie otacza tyle fajnych osób, aż chce się żyć.
        Do domu jechałem autobusem, bo wiadomo więcej miejsca, ale był moment strachu, nie powiem. W owej okejce spotkałem koleżankę z którą popadłem w dość ciekawy monolog, dotyczący szkoły, no bo wiadomo, zakończenie. Gdy tak rozmawialiśmy, w pewnym momencie dojechaliśmy do zakrętu, za którym był wypadek. Ogromny korek, a jakiś idiota nie oznaczył wypadku. Kierowca pod wpływem prędkości wcisnął hamulec i wpadliśmy w poślizg, szybka kontra i wyszliśmy z tego bez szwanku, tyle że na drugi pas, no cóż, zdarza się.
        Przez resztę dnia spałem i teraz skutkiem jest życie nocne i pisanie. Dziękuję za przeczytanie i zachęcam do odwiedzania mojego Facebook'a , Instagrama, i konta Google +, wszystko jest na marginesie. Śpij dobrze, piona!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz