sobota, 21 października 2017

Dzień Edukacji Narodowej.

      Dzień jak co dzień. Rozmyślałem sobie o rozmnażaniu płciowym patyczaków na lekcji języka polskiego i nagle przerwał mi głos nauczycielki.
- słuchajcie, potrzebuję Piotrka, kolegi 1, kolegi 2 i kolegi 3
- no jesteśmy - odezwałem się
- fantastycznie, dostałam info, że możecie wystąpić w przedstawieniu na Dzień Edukacji Narodowej.
- dobre info - odpowiedziałem. Faktycznie kiedyś wystąpiłem w jednym czy w dwóch przedstawieniach, więc mogli mnie polecić. Pomyślałem sobie, nowa nauczycielka, jak wystąpię to może będę miał luz na lekcjach, tylko mam nadzieję, że to nic idiotycznego.

       Drugiego dnia przed lekcjami, zostaliśmy "zwerbowani" przez Panią od niemieckiego. Przez moment przeszło mi przez głowę, że dostanę, albo jakąś idiotyczną rolę, albo dużo kwestii. Całe szczęście tak się nie stało. Krótki epizod, dwa wierszyki i fajrant. W sumie to z moimi zdolnościami aktorskimi, to i tak dużo, ale jakoś dam radę. Przedstawienie przedstawiało pewną sytuację :
Kolega 1 próbuję nauczyć kolegę 2 odmiany przez przypadki. Kolega 2 jest zza granicy, dlatego to idzie topornie. Ja z kolegą 3 i resztą osób mówimy jakieś krótkie kwestie do nauczycieli różnych przedmiotów, w międzyczasie kolejne osoby, śpiewają. Nic specjalnego, 20min przedstawienia. Jakieś 2 tygodnie przed przedstawieniem już umiałem, więc byłem spokojny, ale na próby trzeba było chodzić. Czyli siedzę sobie, przeglądam coś tam w telefonie, przychodzi moja kolej, mówię, przeglądam dalej. Początkowa koncepcja zakładała, że przedstawienie będzie grane w szkole, a później w pewnym hotelu, na obiedzie dla nauczycieli. Z tej pierwszej opcji zrezygnowano jakoś tydzień przed występem, więc restauracja. Lepiej dla mnie.
     W przed dzień występu inteligentny nasz kochany Piotruś napoił się magicznym napojem jakim jest kawa i nie mógł spać prawie całą noc, jak zwykle. Po nieprzespanej nocy, spojrzałem na kalendarz i doszedłem do wniosku, że mam przechlapane, dzisiaj występ, a ja wyglądam jak zombie. Jeżeli chodzi o moje odczucia, to tak średnio, miałem 40min (bo tyle trwa podróż do szkoły), żeby się wyspać, jak myślicie, udało się? Ta jasne. No dobra, jak to mówią czym się strułeś tym się lecz, tylko że kawy nie mam. Zanurkowałem do pierwszego z brzega sklepu spożywczego i poprosiłem Panią ekspedientkę Grażynkę o najmocniejszy napój energetyczny, jaki jest możliwy. No średnio to jest zdrowe, no ale co ja poradzę, trzeba było iść o normalnej porze spać. Po jakimś czasie, po opróżnieniu butelki, dany specyfik zaczął działać. Starczy na rozpędzenie dnia, później jakoś to będzie.
     o 9:35 powinniśmy się wszyscy spotkać przed szkołą, i o 10 powinniśmy być na miejscu. Godzina 9, a nie ma kolegi 1, czyli głównej roli.
UWAGA - <W tej rubryce powinienem zamieścić swoje myśli w tamtym momencie, ale są to słowa dość mocno niecenzuralne, a jako, że należę do kulturalnej młodzieży, nie będę ich tu przytaczał. 
Delikatnie mówiąc, lekko spanikowałem. Co z resztą później się okazało, niepotrzebnie bo kolega się zjawił. Nieobecność tłumaczył tym, że "No myślałem, że od rana jesteśmy zwolnieni, to sobie dłużej pospałem", w sumie dlaczego by nie. Znaleźliśmy najbliższy autobus, i w 10 osób, ruszyliśmy na miejsce.
    Będąc na miejscu, zobaczyłem, marmurowe schody, zakończone szklanym wejściem. W środku po lewej stronie od wejścia znajdowała się recepcja, a podłoga praktycznie wszędzie była obłożona bardzo ładną wykładziną. Idąc dalej, po prawej stronie znajdowała się szatnia, obok której były toalety, a wokół różne sofy i kanapy. Mijając szatnie, otworzyliśmy kolejne szklane drzwi, a naszym oczom ukazała się duża, ładnie przystrojona sala. Wszędzie były biało nakryte stoliki i obok nich, również biało okryte krzesła. Na środku sali po lewej stronie znajdowało się miejsce występu, czyli zaaranżowana "klasa" dla osób występujących jako uczniowie, a po prawej, miejsce dla osób śpiewających i prowadzących. Na samym tyle sali, znajdowały się spiralnie prowadzące schody na górę, tak jak w Titanicu (ale tylko jedna strona) i reszta stolików. W samym rogu było miejsce z kanapami, okrytymi białą skórą, swoją drogą bardzo wygodne.
    Mając około 2 godziny do występu, stwierdziliśmy, że zrobimy próbę generalną, co tu dużo mówić, nie wyszła ona najlepiej, często ktoś się mylił, albo zapominał tekstu. Przećwiczyliśmy parę razy piosenki i zrobiliśmy kolejną próbę. Co prawda każdy był zachwycony, ale ja osobiście widziałem sporo niedociągnięć i pozostało się modlić, żeby wszystko wyszło. Jeżeli chodzi o stres, to nie miałem, ale nie dlatego, że uważam się za byle kogo, po prostu patrząc na osoby śpiewające, czy mające główne role, to oni mieli cięższą robotę. Zawsze jakieś pocieszenie. Przed występem towarzyszyły mi mieszane uczucia, ale jak już się wszystko zaczęło, to wiedziałem, że nie może się nie udać. Wszyscy się spisali na medal (ja chyba też) i publiczność była zachwycona. Nauczyciele, ci aktywni jak i emerytowani, pracownicy oświaty, wicedyrekcja.
   Podsumowując, wszystko się udało. O tyle dobrze się występuje przed nauczycielami, że wiesz, że potrafią docenić, zrozumieć i wiedzą ile pracy jest przy zorganizowaniu takich występów. Zapomniałem jeszcze o najważniejszym. Za plecami naszych Pań, z którymi pracowaliśmy, ułożyliśmy oficjalne podziękowania i złożyliśmy się dla nich na kwiaty, co jak co, ale gdyby nie one, to by tego nie było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz