sobota, 18 listopada 2017

JAK NIE KUPOWAĆ OKULARÓW

     
Po 3 latach noszenia moich niezawodnych oksów, które mówiły każdemu mojemu rozmówcy "ej ty, nie zwiększysz grona moich znajomych, zobacz jakie jesteśmy ohydne, zniechęć się", dzięki czemu nie przechodziłem twarzowego, powiedziałem sobie w końcu "dość". Nie wiem czym się kierowałem kupując pierwsze okulary, pewnie opinią innych, co mnie dziwi do tej pory, dlaczego Piotrek nie mogłeś od razu kupić tego modelu co Ci się podoba, ty idioto. 

     Przytaczając krótką historię moich starych okularów, wyglądało to w ten sposób, że na początku 3 gimnazjum, po prostu zacząłem źle widzieć (no logiczne). A że chciałem mocno nosić okulary, co zresztą do tej pory sprawia mi ogromną przyjemność, momentalnie udałem się parę dni później do okulisty. Sytuacja wyglądała o tyle komfortowo, że akurat w pobliskiej szkole, była akcja, że sobie okulista przyjechał i badał każdego za friko. Jako Polak, myśląc "za darmo to i ocet słodki" podciągnąłem portki i poszedłem. Badanie wykazało, że mam astygmatyzm, ale większa wada jest minusowa. Nie była to duża wada, zaledwie 0,50. Mnie to osobiście drażniło, muszę widzieć idealnie. Jeszcze tego samego tygodnia udałem się do optyka. Niestety decyzja była szybka, byłem dumny, że mam okulary, ale z czasem zczaiłem się, że wyglądam w nich jak przez okno, szkoda gadać.
    Na szczęście po tylu latach wyglądania jak pajac, nadszedł czas, na wyglądanie mniej jak pajac. Sytuacja nie była prosta. Tydzień przed wizytą u okulisty i z wyborem okularów, moja niezdarność doprowadziła, do skręcenia kostki. Mam usprawiedliwienie, grałem w kosza, zawsze coś. Nie była to poważna kontuzja, więc miałem cichą nadzieję, że uda mi się to w tydzień wyleczyć, co się później okazało, męczyłem się jeszcze dodatkowe dwa. Ogólnie od mojego miejsca zamieszkania, do punktu docelowego, czyli okulisty, mam jakieś 40 kilometrów, to nie mało. Niby mam autobusy i komunikację miejską, które ułatwiają poruszanie, ale mimo to nieźle dostałem po dupsku kuśtykając o tych kulach, ręce opadają, dosłownie. Biorąc pod uwagę, że było strasznie gorąco (wakacje), można by porównać całą sytuację do dzikiego zachodu. Pusta preria, a do niej wkraczam ja, po ciężkiej bitwie o kulach, bez rumaka i z pistoletami na kapiszony zamiast prawdziwych (że niby te stare okulary to pistolety). Głodny i spragniony przekraczam próg pobliskiego baru (fast food), zostawiając za sobą kiwające się drzwiczki. Jednym kiwnięciem palca zamawiam najmocniejszy alkohol i soczystą wołowinę (stoję 20 minut w kolejce i zamawiam cheesburgera i cole). Nie powiem, biedny ten dziki zachód. Wróćmy do rzeczywistości. Po zjedzeniu owego fast fooda, wsiadłem w pobliski mpk i do "mety". Gdy dotarłem na miejsce, byłem jakoś 20 minut przed umówioną wizytą. Sympatyczna Pani doktor o dziwo mnie rozpoznała, przypominam, że od ostatniej wizyty minęło ponad 3 lata. Jako, że nie było kolejki, na badanie wszedłem wcześniej. Było ono podzielone na dwie części. Przy pierwszym wejściu do gabinetu, został mi ogólnie sprawdzony wzrok, sprawdzenie jak bardzo mi się pogorszył i pod koniec, do oczu zostały mi wprowadzone krople, po których strasznie mi się źrenice rozszerzyły, co spowodowało tym, że miałem wrażenie, że moja wada jest przybliżona do tej, którą miał Stępień w 13 posterunku. Po wyjściu w poczekalni były półki z okularami, więc zacząłem sobie przeglądać, ale jak już wspomniałem, nic nie widziałem. Przy drugim wejściu, badanie wyglądało podobnie, ale w dalszym ciągu byłem ślepy od tych kropli, więc nie mogę dużo powiedzieć. Po zakończeniu badań, dostaniu informacji o aktualnej wadzie wzroku, zacząłem baczniej się przyglądać okularom. 
      Na początek spodobał mi się pewien model, ale szybko się zorientowałem, że wyglądałbym w nich jak prezenter telewizyjny z lat 80, więc raczej nie. Podszedł do mnie taki miły Pan, który zapytał się mnie czy w czymś pomóc, odparłem, że dam sobie radę, w porządku.
      Drugą opcją były słynne Lennonki. Myślę sobie "założę, zobaczę". Wygląd hipisa niezbyt mi przypasował w tym przypadku, więc pomyślałem, że poszukam takich, tylko w plastikowych oprawkach. Każde, dosłownie każde okrągłe okulary jakie patrzyłem, były w stosunku do mojej głowy małe i wyglądałem jak nie wiadomo co. Tak jak w pierwszym przypadku tak przy tym, sympatyczny Pan również podszedł pytając się czy w czymś pomóc. Ja tym razem zamiast podziękować za pomoc, zacząłem się wgłębiać w dany model. Po uzyskaniu paru informacji, stwierdziłem, że to nie to.
      Przeglądałem te ciągnące się półki z oksami, różne, różowe, brązowe, kwadratowe, okrągłe, półokrągłe i właśnie przy tych ostatnich się zatrzymałem. Zauważyłem, że to może mi pasować. miarę pasujące wielkością, kształtem, może być git. Jest tylko jeden problem (jak zwykle) jak wybrać jedne z tych wszystkich. Zagłębiając się w morzu rozmyśleń, niestety podszedł biedny Pan sympatyczny, na którego się spojrzałem jak na zbawienie. Widać było po jego minie, czego się spodziewał, bo jego uśmiech zmniejszył się o pół tony, ale nie zniknął i w jego oczach pojawiły się łzy. Zacząłem pytać się tego biednego człowieka o każdą parę, która mnie zainteresowała, jaki materiał, wytrzymałość oprawki, jakość szkieł, co się dało. Po przedyskutowaniu około 15 par okularów, cali spoceni, nie wiedzieliśmy co zrobić. Ja nie chciałem dać za wygraną, a On chciał skończyć o tej 18. Nagle spojrzałem i widzę. Są one, proporcjonalnie idealne, oprawki idealne kształt ich również. Nagle niczym wskrzeszony podniosłem się z podłogi depcząc po nerkach również padniętego sympatycznego Pana, słysząc tylko małe stęknięcie.
     Okazało się, że pasują jak ulał, więc je zamówiłem. Ja, dumny z zakupu Janusz, podziękowałem już stwarzającego tylko pozory sympatycznemu Panu i podziękowałem za wizytę. Wydaje mi się, że po wyjściu z salonu, owy Pan złożył wniosek o natychmiastowy urlop udał się na Seszele czy coś. Z biegiem czasu myślę, że kupowanie w ten sposób czegokolwiek, to nie najlepszy pomysł i lepiej być po prostu komunikatywnym, a nie komunikatywnym Januszem.
  A i byłbym zapomniał. Mógłbym wstawić zdjęcie w tych okularkach, ale przecież po lewej stronie macie mój Instagram. Miłego dnia i do następnego!

     

5 komentarzy:

  1. Ciekawa historia :) U mnie był zawsze problem z kupnem okularów i teraz będę musiała się wybrać do okulisty po nowe skierowanie, bo moje obecne są już stare:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dylematów podczas wybierania nowych okularów jest multum 😂

      Usuń
  2. No niezle... dobrze ze ja nie musze nosic okularow 😂

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja w każdych okularach wyglądam śmiesznie, ciesze się więc, że nie muszę ich nosić :D

    OdpowiedzUsuń