poniedziałek, 23 maja 2016

O tym jak włamaliśmy się na posesję policjanta.

       Przypomniała mi się historia sprzed paru dobrych lat. Wpadł do mnie na wakacje kumpel w celach rozrywkowych.

       Pewnej nocy. Koło godziny 1 (pierwszej) siedzieliśmy w pokoju i kombinowaliśmy. To był ten okres w moim życiu w którym mój pokój był istnym warsztatem, jak w amerykańskim filmie. Dwa wiatraki na biurku, trzeci na szafce nocnej, jeden komputer rozłożony na części, drugi w trakcie dziwnych modyfikacji, a przy biurku skręcając dysk 250gb siedzę ja w białej koszulce na ramiączka (tzw. żonobijka). Ziomeczek rozgryzając telefon (sony xperia x8) na swoim laptopie z trzema monitorami pobierając programy w celu wgrania nowego androida (stary to była męczarnia) w pewnym momencie nawiązał się dialog :
- Ty, dziewczyna chce, żebym wyszedł z nią na spacer, idziesz? Przy okazji zapalimy - zaproponował przyjaciel.
Pomyślałem, no spoko i tak dłużej w tej duchocie nie wytrzymam. Przerwałem skomplikowane prace i poszedłem do panelu sterującego. Poprzez dźwignię, czterdzieści sześć przycisków i skomplikowane kombinacje kodów wyłączyłem system i ze spokojnym sumieniem opuściliśmy miejsce pobytu. Po jakimś czasie spaceru, on dostał sms'a od niej o treści "Przepraszam, ale nie wyjdę bo... tata nie śpi". No w sumie można było się tego domyślić w końcu ojciec policjant, więc zaproponowałem :
- Dobra wracamy, nie chce mi się już tu siedzieć.
- Czekaj, czekaj, masz kartkę i długopis?
- No mam - dałem mu dane przedmioty i coś bazgrając mówił dalej :
- Pójdziemy do niej i się jej na podwórko wbijemy, zapukamy jej w okno od pokoju, a ja dam jej tę kartkę.
Ogólnie to go pogięło, no ale się zgodziłem, dlaczego by nie, w końcu przyjaciel.
   Przenosząc się do miejsca akcji :
Próby były trzy, a dom znajdował się w komfortowym miejscu. Gdy się wchodzi na posesję siatka jest dość nisko, a przed nią wielki pień po wyciętym drzewie, ale na przeciwko jest okno od salonu z którego widać cały " front".
- Dobra, wbijaj, a ja będę ubezpieczał tyły - kumpel pobiegł sprawnie wyskakując na pień, ale w tym samym momencie zapaliło się światło w salonie. Momentalnie spadł. Pierwsza próba nieudana.
     Kolejne miejsce znajdowało się z boku domu, z salonu nic nie widać, ogólnie bezpiecznie.
- Teraz twoja kolej - zostałem powiadomiony. No dobra, co za problem, wskoczyłem jedną nogą na siatkę, drugą na słupek, za który ta siatka była zaczepiona i już miałem przeskakiwać kiedy nagle :
- Ty złaź, no szybko - głośnym szeptem przyjaciel powiedział.
Zeskoczyłem, noga mi się podwinęła i poleciałem na twarz. Podnosząc się, wypluwając jakieś chwasty i kawałki ziemi zapytałem :
- Czego chcesz, już prawie byłem na drugiej stronie, wszędzie czysto.
- No nie do końca, słyszałem szczek psa, a tego małego diabła wszędzie rozpoznam - Czyli druga próba również nieudana. No cóż, trzeba było się upewnić.
Kolejne minuty upłynęły na szukaniu owego psiaka. Okazało się, że pies jest w domu.
Trzecia próba zaczęła się od tego, że znaleźliśmy drzewo, od którego odchodzi gałąź, przechodząca na drugą stronę siatki nad nią. Wszystkie warianty zostały wykorzystane, jeżeli chodzi o sprawdzenie bezpieczeństwa, wszędzie czysto i chyba nawet tata poszedł spać, ale my nie wpadliśmy na to, żeby do niej napisać. Pełni desperacji, a zarazem skupienia, wyglądający jak po ustawkach pewnego sławnego klubu piłkarskiego, zaczęliśmy. Najpierw kumpel z zapałem zaczął wchodzić po drzewie nie zauważając już pokrzyw w które chwilę wcześniej wszedł. Dwie minuty i jest, przeskoczył, bo udanym manewrze od razu rzucił się pod pobliski iglak. Ja powtórzyłem to samo, tylko z pokrzywami miałem gorzej. Skradaliśmy się przez cały ogród, chowając się za każdym przedmiotem, jak Tommy Lee Jones w ściganym. W końcu dotarliśmy i zobaczyliśmy dość spore okno. Zaczęliśmy pukać i po paru minutach okno się otworzyło.
- No hej skarbie - zadowolony kumpel powiedział i wręczył kartkę dziewczynie. Ona biorąc powiedziała tylko :
- Wy jesteście pojebani - i zamknęła okno.
       Tyle trudu i wysiłku, za głupią kartkę z napisem "Kocham cię, najmocniej na świecie <3". Bardzo piękne romantyczne zakończenie.
 P.S. Związek długo nie trwał, ale przynajmniej jest co wspominać.

2 komentarze:

  1. Historia, z humorem i zabawna :D Szczególnie " Tommy Lee Jones w ściganym." haha. Naprawdę fajny blog : ) Dobra robota! Kontynuuj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie! Nie mam zamiaru przestać :)

      Usuń